środa, 30 maja 2018

Nie ma jak polski dobry blues...

Wojciech Skowroński: teksty niesamowite; po prostu SAMO ŻYCIE...

Np."zwariował cały świat", lub "...zwyczajnie wolę na duchu tyć niż 
z honorem iść na dno", także " Ja to się cieszę byle czym"...
Niektóre utwory tutaj pomagają spotkać się ze swoim smutkiem,
by wydobyć go... i w końcu uwolnić.

Wspomnienie:

Lata dziewięćdziesiąte, polska obskurna przychodnia, jak tu pracować 
bez muzyki?! / na nic nie ma środków /. Przynoszę więc z domu co się
da: a to adapter na winylówki /te oczywiście także/, to starego grundinga,
to znów projektor przeźroczy / do terapii kwiatowej / itp.

W przerwach między pacjentami, dla chwili wytchnienia puszczam
Skowrońskiego: nikt tak jak On nie potrafił w krótkim czasie postawić
mnie na nogi, czy raczej "do pionu ".... czy to zasługa tekstów, czy
podrywająca, rytmiczna muzyka bluesa i rocka... kto to wie?
A może energia instrumentów, żywy rytm? - A ja, nie mogłam
usiedzieć na miejscu: najpierw podrygiwały nogi - nie, tańcować
nie będę, a nuż wejdzie jakiś pacjent, lub nie daj Boże szefowa?:)))
lecz po chwili już całe moje ciało tańczyło, byłam tylko rytmem - 
- nie było mnie...
Po takiej autoterapii znów mogłam uwagę swoją w 100% poświęcić
następnemu pacjentowi...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bardzo proszę, aby komentarze publikowane były w poszanowaniu godności innych czytelników. Dziękuję!