wśród Indian /8 lat/ zrobiła dla mnie
mandalę życia...
Na "północy" tej mandali / cokolwiek to miałoby
znaczyć / padło określenie:"babcia lekarz"...
Widząc moją konsternację, gdyż tak daleko nie
wybiegałam jeszcze myślami w przyszłość, aby
śpieszyć się do roli babci... pocieszyła mnie
słowami: Indianie, Wielkiego Ducha / Boga /
nazywają Babcią - Dziadkiem /pieszczotliwie/...
A poza tym nigdy nie miałam marzeń, by być
lekarzem... pisarką, modystką /kapeluszy:)))/
- i owszem;
z racji ulubienia szczególnego świata roślin,
a w końcu nazwisko rodowe też trochę
zobowiązuje, bo nie każda może nazywać się
Ziółkowską:) w dodatku Ewą Lilianą
vel Krupką...]
Wiemy, że Indianie szanują bardzo swoją
starszyznę i zastanawiam się, dlaczego my
tak łatwo rezygnujemy z przynależnego nam
naturalnie swego miejsca, a co za tym idzie
naszej roli wobec młodszych pokoleń w końcu
dla ich dobra...
Bert Hellinger mówi dobitnie: pokłoń się
matce, ojcu z wdzięczności za życie:
/każdy członek rodziny musi
mieć swoją przestrzeń i jeśli naturalny
porządek bywa zaburzony, w naszym życiu też
tworzy się bałagan - przypis aut./.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Bardzo proszę, aby komentarze publikowane były w poszanowaniu godności innych czytelników. Dziękuję!