...Listopad, deszcz ze śniegiem, wiatr...
Koncert Duetu : Marek & Wacek w krakowskiej
Filharmonii... sala wypełniona po brzegi, a ja jestem
szczęśliwą posiadaczką zaproszenia...
Koncert jedyny w swoim rodzaju, a ja jeszcze nie wiem,
że to ostatni koncert tego duetu w Krakowie...
Bolero tak poruszająco zagrane, pod koniec narastające
dźwięki aż do zenitu, a po chwili jedna wielka c i s z a;
przez dłuższy czas jeszcze wibrująca w uszach....
Na sali jak makiem zasiał.... to było piękne !!!
Po chwili brawa na stojąco, a ja natychmiast z tego
balkonu mknę po schodach na dół, by podziękować
za zaproszenie, mówię: jaka szkoda, że nie wzięłam
ze sobą córki / mała jeszcze wtedy była, ale bolero już
uwielbiała.../
Znajoma mówi: jest jeszcze za pół godziny ostatni ich
koncert, biegnij po małą, zdążysz!!! - Aby nie tracić czasu
na szatnię, pożycza mi swój płaszczyk /do dopięcia się
brakuje jakieś 10 cm /znajoma szczuplutka jak szczypiorek/
-ale co tam, poły płaszczyka rozwiewa mi wicher, a ja
gnam ...żeby choć taksówka... / to cud, w tych czasach,
ale się zjawiła:)))......./.
Zabieram dzieciaka i na koncert!!!
Do dziś czasem wspominamy tą sytuację: mogłam
obserwować swoje dziecko, jak cudownie odbiera
tą muzykę, a zwłaszcza bolero...kiedy jej nóżki nie
mogły trwać w bezruchu, a cała reszta mojej córki
chłonęła wibracje wydobywane przez wirtuozów...
Nie wiedziałyśmy, że to ostatni koncert tej pary
w Krakowie... jak dobrze, że było nam dane jego
wysłuchanie na żywo, co jest nieporównywalne
z innym odtwarzaniem... wkrótce dotarła wieść
o tragicznej śmierci Wacława Kisielewskiego...
...A więc: "śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko
odchodzą"
/J.Twardowski/
Dziękujemy serdecznie Marylce za ten piękny
koncert, który zapisał się w nas na całe życie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Bardzo proszę, aby komentarze publikowane były w poszanowaniu godności innych czytelników. Dziękuję!